Ponad 100 kobiet z woj. lubuskiego miało zbierać truskawki w Hiszpanii. Niektóre, dla wyjazdu zrezygnowały z etatów w Polsce. Hiszpanie nagle wycofali się.
- W kwietniu zadzwonił szef z mojej byłej firmy i zaproponował mi etat. Odmówiłam, bo czekałam na wyjazd. Teraz zostałam na lodzie - powiedziała Monika Kozarek, która właśnie dowiedziała się, że z wyjazdu do Hiszpanii nic nie wyjdzie.
- Byłam spakowana. Kupiłam ubranie do pracy, prowiant. Wydałam co najmniej 500 zł
- mówi druga kandydatka do wyjazdu Martyna Mazurkiewicz. - Znam nawet dziewczyny, które przez planowaną podróż do Hiszpanii zrezygnowały z pracy w Polsce!
Praca od marca
Na początku lutego Wojewódzki Urząd Pracy w Zielonej Górze otrzymał za pośrednictwem ministerstwa pracy ofertę od hiszpańskiego stowarzyszenia plantatorów Freshuelva, które chciało zatrudnić przy zbiorach truskawek Pol-ki. WUP rozesłał do lubuskich pośredniaków ofertę, a te przeprowadziły rekrutację.
- Selekcja kandydatek odbyła się we Wrocławiu - mówi Małgorzata Kordoń, rzecznik prasowy WUP-u. - W komisji siedzieli Hiszpanie, którzy obiecali paniom pracę od marca na minimum trzy miesiące.
Lubuszanki miały zarabiać ok. 32 euro dziennie i pracować 39 godzin w tygodniu. Mieszkanie i dojazd do Hiszpanii zapewniał pracodawca. O dokładnym terminie wyjazdu miano je powiadomić telefonicznie.
- Jednak telefon ciągle milczał - mówi jedna z kobiet. - To ja musiałam dzwonić, ale w pośredniaku nic nie wiedzieli, bo za wyjazd odpowiadali Hiszpanie.
Zawiniła policja?
Sprawę wyjaśniał zielonogórski WUP. Wysłał pismo do ministerstwa pracy, na zlecenie którego przeprowadzono rekrutację. Odpowiedź przyszła, ale z ambasady Hiszpanii w Polsce. Poinformowano w niej, że stowarzyszenie Freshuelva zrezygnowało z zatrudnienia Lubuszanek. Powodem było opóźnienie w przyznaniu Polkom numerów ubezpieczenia przez hiszpańską policję.
- Mam w Hiszpanii znajomych. Powiedzieli mi, że miejsce Polek przy zbiorach zajmują tańsze Bułgarki i Rumunki - mówi inna z kobiet pragnąca zachować anonimowość.
- Przy organizacji wyjazdu poniesiono wydatki - mówi Kordoń. - Straciliśmy 30 tys. zł.
Kobiety też wydały pieniądze, na przygotowania, dojazd. Czy Hiszpanie zwrócą te wydatki? - Nie ma możliwości, aby ministerstwo sądziło się z hiszpańskim pracodawcą - mówi Wacław Konewko, z biura prasowego ministerstwa pracy. - To poszkodowane kobiety same musiałyby oddać sprawę do sądu.
Forum
Brak odpowiedzi na forum w tym temacie
Opcja odpowiadania na forum jest aktualnie niedostępna.