Czy wybory w Długiem odbyły się zgodnie z prawem?
- Radna Monika Zarzecka tuż przed głosowaniem przekonywała ludzi do swojego kandydata we własnym barze - stwierdza Józef Gnach, były sołtys.
- Szkoda słów, nie umie oddać władzy i odejść z honorem - wzdycha Monika Zarzecka.
- Chociaż wybory, w których Gnach dostał 42 głosy, a ja 84 odbyły się 16 marca, to on do dziś nie uznaje mojego zwycięstwa - stwierdza Stanisław Mandrak, nowy sołtys. - Dopiero w ubiegłym tygodniu przekazał dokumenty i klucze do świetlicy. A sołtysowskiej tabliczki nie oddał. W końcu zdecydowałem się nabyć nową.
O Długiem pisaliśmy dwa razy. Tekst pt. "Jak na Bliskim Wschodzie” ukazywał część popegeerowską wsi, gdzie na tablicy z nazwą miejscowości ktoś dopisał "IRAK”. Mieszkańcy osiedla skarżyli się na bezrobocie i biedę, mówili też o chłopcach z Długiego, którzy wyjechali z armią właśnie do Iraku. Natomiast w reportażu "Jaka bieda?! Jakie bezrobocie?!” cytowaliśmy opinie sołtysa i innych mieszkańców już nie popegeerowskiej części wsi oburzonych niewłaściwym ujęciem miejscowości w mediach.
reklama
Jednak to Irak
- Dziś jednak przyznaję, że to Irak - denerwuje się Gnach, który dwa lata służył w misjach ONZ na wzgórzach Golan, a dziś prowadzi prawie 200 hektarowe gospodarstwo. - Już po tamtym tekście czułem, że coś się szykuje we wsi. Szydło wyszło podczas marcowych wyborów.
- Przekupili! - stwierdza krótko Irena Gnach, matka Józefa.
- By tak mówić, trzeba mieć dowody - ucina były sołtys. - Raczej ustawili wybory tak, by wygrać. Najpierw w kawiarni, która jest w tym samym budynku, co świetlica wyborcy zostali upici. Zrobiła to pani Zarzecka, która jest właścicielką knajpy i jako radna występowała w roli prowadzącej wybory.
- To zachowanie Gnacha było karygodne - irytuje się Robert Romaniszyn, szef ochotniczej straży pożarnej w Długiem. - Radną wyzwał i z łapami do niej wystartował, na sołtys krzyczał, że pijak, a moich określił mianem bandy grubego!
- Ludzi z pegeeru wyzywał od pegeerowców. A przecież chodzi o to, by wsi nie dzielić, ale ją jednoczyć - stwierdza Mandrak.
- Zrobili zamęt i jeszcze większe podziały - przekonuje z kolei Gnach. - A wszystko dla prywatnych interesów radnej. Bo ta prowadząc knajpę korzysta z toalet w części budynku, gdzie jest świetlica wiejska, a że klucze ma sołtys, to trzeba było postarać się o to, by sołtysem był swój człowiek, czyli taki, który będzie jadł z ręki. Inaczej sanepid knajpę zamknie.
- To był kabaret - denerwuje się matka byłego sołtysa. - Wioska aż huczy od tego. Powinni powtórzyć wybory!
Gwizdy i wyzwiska
- Ubzdurał sobie, że powtórzy wybory, bo nie mógł się pogodzić z tym, że przegrał z kretesem. Latał z listą mówiąc, że zbiera podpisy, by wodę na cmentarzu założyć, a tak naprawdę zbierał je, by powtórzyć wybory - stwierdza Mandrak.
- Ma gospodarstwo i brakowało mu czasu na to, by zajmować się sołtysowaniem. Po co mu to było? - pyta Robert Romaniszyn.
- To nie jest takie proste być sołtysem, trzeba codziennie być z ludźmi. Dbać o starszych i samotnych - zauważa Mandrak.
- Chcę doprowadzić do zebrania wiejskiego i wyłuszczyć swoje racje - deklaruje Gnach. - 16 marca o 17.00 rolnicy byli w polu, bo pogoda sprzyjała, dlatego na zebranie przyszła zaledwie piąta część uprawnionych do głosowania. Podobnie pracowała moja rodzina. Na zebraniu nie pozwolono mi nawet zaprezentować programu wyborczego! A była szansa coś zrobić dla Długiego, bo mam dobre kontakty z ratuszem. Teraz wszystko zaprzepaszczone, bo z kolei radna jest w opozycji, która walczy z burmistrzem na wszystkich frontach.
Na wyborach szprotawski urząd miasta i gminy reprezentował Andrzej Barylak, kierownik wydziału rolnictwa i ochrony środowiska. Czy rzeczywiście wyborcy byli pijani?
- Padały gwizdy i wyzwiska, ale porządek nie został zakłócony do tego stopnia, by musiała interweniować policja - stwierdza Barylak. - A czy ludzie byli pijani, nie chcę się wypowiadać.
Matka Józka jest moją kuzynką
Czy to prawda, że sołtys wyzywał radną i inne osoby obecne na sali?
- Ja tego nie słyszałem - przyznaje urzędnik. - Gdyby rzeczywiście doszło do istotnego naruszenia prawa, to bym tego nie popuścił!
- Podobno pan pochodzi z Długiego? - pytamy.
- Tak, a matka Józka jest moją kuzynką. Znamy się tam wszyscy bardzo dobrze. W tej chwili w urzędzie pracujemy nad projektem kanalizacji wsi. Taki projekt zresztą już kiedyś powstał, kosztował 80 tys zł, a teraz by go uaktualnić musimy dać 50. Będziemy się jednak starać zbudować tę kanalizację...
Forum
Brak odpowiedzi na forum w tym temacie
Opcja odpowiadania na forum jest aktualnie niedostępna.