Szpitali jest za dużo, a niektóre toną w długach. Dlatego część lecznic trzeba zlikwidować - uważa Ministerstwo Zdrowia. Na liście zamykanych placówek będą także szpitale z województwa lubuskiego. Pierwsze ruchy likwidacyjne być może już jesienią, po wyborach samorządowych.
Sztandarowym przykładem na zadłużenie polskich szpitali jest placówka w Gorzowie, której dług przekroczył 200 mln zł. Dlatego Ministerstwo Zdrowia chce uporządkować sieć szpitali w Polsce, co w praktyce oznacza likwidacje niektórych placówek. - Mamy już wyselekcjonowaną przez samorządy listę szpitali, które są w najtrudniejszej sytuacji finansowej - mówi Bolesław Piecha, wiceminister zdrowia.
Oprócz zadłużenia, kolejnym kryterium, które przy planowaniu siatki szpitali biorą pod uwagę ministerialni urzędnicy jest odległość placówek od siebie, liczba łóżek w przeliczeniu na ilość mieszkańców. - Według norm Unii Europejskiej na 10 tys. mieszkańców powinno przypadać 40 łóżek tzw. ostrych, czyli wykorzystywanych w pilnych przypadkach. Chcemy taki poziom osiągnąć również u nas - mówi Piecha.
Likwidacja szpitali najprawdopodobniej nie ominie również naszego województwa. Spośród 22 szpitali w Lubuskiem w najgorszej sytuacji finansowej są Gorzów i Kostrzyn. Spełniamy również kryteria geograficzne. - Są miejsca w województwie, gdzie szpitale znajdują się bardzo blisko siebie, Żary - Lubsko, Szprotawa - Żagań, Zielona Góra - Sulechów i Nowa Sól, likwidacja niektórych placówek jest nieuchronna - mówi dyrektor jednego z lubuskich szpitali.
Które placówki pójdą na pierwszy ogień? - Nie wyobrażam sobie żadnej sieci szpitali bez placówki w Gorzowie, to niemożliwe - uspokaja Leszek Wakulicz, dyrektor gorzowskiej lecznicy. Wiceminister Piecha również zapewnia, że nie bierze pod uwagę likwidacji Gorzowa. - To duży szpital, wielospecjalistyczny, w takim dużym mieście musi być taka placówka - dodaje Piecha. Jego zdaniem w najbardziej zadłużonych, ale potrzebnych placówkach potrzebny jest plan naprawczy. - Oczywiście nie obędzie się bez pomocy państwa. Skarb państwa poręczy, zabezpieczy wierzycieli papierami wartościowymi, które później szpital będzie musiał wykupywać - mówi wiceminister.
W ministerstwie zdają sobie sprawę, że likwidacja szpitali to operacja niezwykle trudna. Ich właścicielami są samorządy, które będą się opierały zamykaniu lecznic. Dlatego jakiekolwiek działania w tej sprawie ministerstwo przesunęło na jesień, po wyborach samorządowych. Jednak na opornych jest sposób. Okazuje się, że minister chce wykorzystać do tego Narodowy Fundusz Zdrowia. - Będziemy wykupywać tyle usług, ile potrzeba i ile uznamy za stosowne. Natomiast jeśli marszałek czy starosta jest dobroczyńcą, to będzie dopłacał do działalności szpitala - wyjaśnia Piecha.
Wicemarszałek Bogusław Andrzejczak jest zdziwiony planami ministerstwa. - Na spotkaniu z prezesem Jerzym Millerem zapowiedziano nam, że nie będzie likwidacji szpitali. Fundusz miał określić, jakich usług brakuje, a jakich mamy zbyt dużo i do tego dostosować strukturę szpitalnictwa - mówi marszałek.
Forum
Brak odpowiedzi na forum w tym temacie
Opcja odpowiadania na forum jest aktualnie niedostępna.