Ludzie z komitetu społecznego wsi napisali skargę, że ścieki i gazy emitowane z garbarni śmierdzą, podtruwają i szkodzą. Kto konkretnie to zrobił? Tego nie wie nawet sołtys Władysław Sobczak, choć jego adres domowy podano jako siedzibę komitetu.
- Gdybym to ja był jednym z autorów skargi, podpisałbym się. Jestem w końcu przedstawicielem mieszkańców. Nie bawię się w anonimy – stwierdza sołtys. Na naszą prośbę popytał mieszkańców Leszna Górnego, ale nikt nie wie, co to za komitet. A sprawa jest poważna, bo dotarła już do ministerstwa ochrony środowiska w Warszawie.
Czarny śnieg
Chodzi o Lubuskie Zakłady Garbarskie i Wojewódzki Inspektorat Ochrony Środowiska w Zielonej Górze. Tych pierwszych autorzy anonimu oskarżają o: „szkodliwe oddziaływanie spalarni nazywanej też zgazowywarką” (o sprawie pisaliśmy) i o „szkodliwe oddziaływanie zbiornika ze ściekami”. Tych drugich o opieszałość, nierzetelność i nieskuteczność pracy WIOŚ. Mieszkańcom Leszna sprawa nie jest obca. Maria Siwiak żaliła się nam, że od smrodu ze spalarni nie idzie wytrzymać. Drapie w gardle i spać nie pozwala. Andrzej Mazurek mówił, że czarną substancję, która wylatuje przez komin (zdaniem mieszkańców od spalania opon przez firmę zarządzającą zgazowywarką) najlepiej widać na śniegu.
- Wtedy to jest tak, jakby z nieba czarny śnieg padał – opisywał A. Mazurek.
Władysław Stołowski, sołtys Sierakowa, sąsiedniej wsi, do której zalatują smrody widział, jak z rury podłączonej do garbarni wypływała wprost do kanału i dalej do Bobru zielona ciecz, gęściejsza od wody.
- Potwornie śmierdziała – mówi. – Akurat oczyszczałem kanał. Musiałem przerwać, bo aż dusiło.
Biały dym
Mieczysław Sondej, dyrektor garbarni na pytanie o ścieki wpuszczane do kanału odpowiada pytaniem: – A jeśli nawet wpływają, to co?
Dyrektor uważa, że mieszkańcy sami sobie gola strzelają, bo przez to, że psioczą, zakład padnie.
- Niemiecki zleceniodawca przeniósł już do Bolesławca dwie trzecie produkcji – mówi Sondej. – Gdy wybuduje kolejną halę, przeniesie resztę. To, że garbarnia w Lesznie przestanie istnieć, jest pewne. Mieszkańcy przez swoje zachowanie mogą jednak przyspieszyć likwidację zakładu.
Zgazowywarkę nie raz kontrolowali pracownicy WIOŚ. Nie wykryli żadnych nieprawidłowości. Wojewódzki inspektor ochrony środowiska Zbigniew Lewicki zarzuty wobec urzędu, który reprezentuje uważa za bezpodstawne.
- Jeśli ktoś zarzuca nam korupcję lub opieszałość, niech to udowodni – mówi krótko. – W Lesznie Górnym byliśmy wiele razy. Niezależne firmy przeprowadzały tam badania. Wszystko działa zgodnie z przepisami. Dziwne, że dziesięć lat temu, gdy garbarnia pracowała pięć razy wydajniej, nikt na smrody nie narzekał. Według mnie to zagranie przedwyborcze.
Jednak A. Mazurek, były pracownik garbarni podejrzewa, że nieprawidłowości są i smród jest, bo w zgazowywaniu zmieniono technologię.
- Kiedyś do pieca wkładali jedną trzecią drewna, tyle samo węgla brunatnego i odpadów skórzanych – tłumaczy. – I nic nie śmierdziało, a dym był biały. Dziś jest czarny i dusi.
Będzie spotkanie
Jeżeli chodzi o ścieki, zakład nie do końca spełnia wszystkie wymogi.
- Mamy oczyszczalnię chemiczno-mechaniczną. Brakuje nam biologicznej. Dlatego ścieki, które zrzucamy nie są, jakby tu powiedzieć... do końca doczyszczone – zdradza dyrektor Sondej. – Płacimy za to kary. Między innymi dlatego zakład będzie przeniesiony do Bolesławca. Tam mają oczyszczalnię biologiczną.
Mimo że mieszkańcy boją się o swoje posady w garbarni, nie chcą dłużej wdychać smrodów. Dlatego nagłaśniają sprawę.
- Planujemy spotkanie z burmistrzem Szprotawy, przedstawicielem ochrony środowiska i dyrektorem garbarni. Niech odpowiedzą na pytania ludzi – mówi sołtys Leszna Górnego.
Spotkanie odbędzie się w tym miesiącu. Do sprawy wrócimy.
Forum
Brak odpowiedzi na forum w tym temacie
Opcja odpowiadania na forum jest aktualnie niedostępna.