Jasne, przestronne pokoje. Po cztery łóżka w każdym. Ściany jeszcze są gołe. Ozdobią je dopiero mieszkańcy, którzy zjeżdżają do Szprotawy.- Chcemy, by w naszej placówce poczuli się jak w domu - mówi Małgorzata Goździk, dyrektorka domu dziecka.
Przy ulicy Sobieskiego 69, gdzie trwają ostatnie przygotowania na przyjęcie podopiecznych, mieścił się wcześniej internat Zespołu Szkół Zawodowych. Ale że w mieście były dwa takie internaty, jeden zlikwidowano przeznaczając budynki na dom dziecka i ośrodek szkolno-wychowawczy. Od czwartku na drugim piętrze mieszkają dzieciaki z powiatu żagańskiego, które wcześniej przebywały w domach dziecka w innej części województwa i poza nim. Na razie jest ich 30. Być może będzie więcej, bo potrzeby są duże. Ok. 80 dzieci oczekuje na miejsce w domu dziecka. Jednak M. Goździk uważa, że 30 to wystarczająca ilość. Przynajmniej z domu dziecka nie robi się moloch.
Telewizor z kokardką
Najbliższe dni są bardzo ważne zarówno dla dzieci jak i sześciorga wychowawców. Wszyscy z przygotowaniem pedagogicznym i doświadczeniem. Będą wspierać się nawzajem. Strachu nie ukrywa dyrektorka domu M. Goździk. Wcześniej była kierowniczką internatu przy ośrodku szkolno-wychowawczym.
- Obawy są, to naturalne. Mam nadzieję, że wszystko nam zagra tak, jak powinno - mówi M. Goździk. - Najbliższe dni pokażą, co trzeba dopracować. Poznamy się. Wszyscy będziemy się uczyć na nowo. To wyzwanie.
Dzieci będą miały do swojej dyspozycji świetlice. W kartonie przewiązanym czerwoną kokardką czeka nowy telewizor podarowany przez burmistrza Szprotawy Romana Rosoła. Jest kompleks kuchenny, by mieszkańcy domu mogli sami przygotowywać dla siebie drobne posiłki. Obiecane jest DVD i inne sprzęty.
Będą się przyglądać
Dom dziecka w Szprotawie powstał z powodów oszczędnościowych. Od 1 stycznia tego roku placówki takie są finansowane z budżetów powiatów (wcześniej była dotacja państwowa). Starostwo w Żaganiu na miesięczne utrzymanie jednego dziecka w placówce w Lubuskiem, Zachodniopomorskiem lub Dolnośląskiem płaciło od 2 tys. zł do 2 tys.700. Podopiecznych jest 86. Rocznie wydatki wynosiłyby więc 2 mln zł.
- Teraz koszt utrzymania rozłoży się na dom dziecka i ośrodek szkolno-wychowawczy. Wspólna jest kuchnia, poradnia psychologiczno-pedagogiczna. Da nam to oszczędności rzędu kilkuset tysięcy złotych - mówi starosta Zenon Rzyski.
Przed przyjęciem dzieci w dawnym internacie zrobiono generalny remont za 500 tys. zł. Na zewnątrz położona zostanie termoizolacja i wtedy budynek będzie ładnie wyglądał. Na razie jest smutny i szary. Zanim powołano dom dziecka zastanawiano się też, czy jego mieszkańcom nie zaszkodzi sąsiedztwo wychowanków ośrodka szkolno-wychowawczego.
- Mając na uwadze to, co stało się w domu w Łęknicy, będziemy bacznie przyglądać się sytuacji - mówi starosta. - Jeśli zauważmy coś niepokojącego, rozdzielimy dzieci. Zrobimy osobne wejścia do budynku. Mamy nadzieję jednak, że wszystko będzie jak trzeba.
Forum
Brak odpowiedzi na forum w tym temacie
Opcja odpowiadania na forum jest aktualnie niedostępna.