Zebranie w świetlicy zaczęło się pięknie - od przedstawienia mieszkańcom wsi tego, co czeka ich w przyszłym roku. Skończyło się w atmosferze zażenowania.
Na to spotkanie mieszkańcy Leszna Górnego czekali od lata. We wsi uzbierało się kilka ważnych spraw, które interesują każdego. Sołtys Władysław Sobczak zaprosił władze gminy, policjantów, pracownika ośrodka pomocy społecznej. Chciał, by byli też przedstawiciele Lubuskich Zakładów Garbarskich i Wojewódzkiego Inspektoratu Ochrony Środowiska. - Burmistrz się jednak nie zgodził. Nie chciał, by spotkanie przebiegło w burzliwej atmosferze - zdradza sołtys.
Potrzebne są patrole
Na początku włodarz gminy Roman Rosół roztoczył przed zebranymi wizję przyszłości. Zgodnie z nią Leszno Górne czeka m.in. remont mostu za garbarnią i budowa sali gimnastycznej przy szkole. Potem wystąpienie miała policja. Wynikało z niego, że liczba przestępstw we wsi spadła i że jest w miarę bezpiecznie. Nie wszyscy się z tym zgodzili. - Brakuje nam częstszych patroli policji, bo na razie, jak ich potrzebujemy, to ich nie ma - powiedziała Alicja Włodarczyk. - Zwłaszcza wieczorami. Strach wyjść na ulicę, bo pełno pijaków się kręci.
Ludzie postulowali też, by we wsi ustawić fotoradar. Według nich prawdziwą plagą są samochody, które pędzą przez Leszno jak oszalałe. Policjanci wyjaśnili, że fotoradaru na komendzie nie mają. Ale jak tylko wypożyczą z zaprzyjaźnionej komendy, to ustawią choćby na jeden dzień w Lesznie.
Sołtys uspokajał
Prawdziwa burza wybuchła, gdy jeden z mieszkańców poprosił burmistrza, by przyspieszył budowę oczyszczalni. Wtedy, jego zdaniem, Lubuskie Zakładu Garbarskie nie musiałyby przenosić produkcji do Bolesławca. - Tak naprawdę decyzje na temat garbarni zapadły na długo zanim mogłem mieć na nie wpływ - mówił burmistrz.
Przypomnijmy, że o sprawie pisaliśmy wielokrotnie w "Tygodniku Żarsko-Żagańskim” i "Gazecie Lubuskiej” po tym, jak grupa mieszkańców zwróciła się do nas z prośbą o interwencję. Według nich ścieki spuszczane przez garbarnię i dym emitowany z kominów spalarni śmierdzą i zanieczyszczają powietrze. To właśnie podzieliło mieszkańców wsi. Jednym śmierdzi, drugim nie, bo garbarnia zapewnia im byt.- Dziękuję Bogu za każdy dzień, kiedy mój mąż wraca z pracy. Nie będzie garbarni, nie będzie niczego - powiedziała jedna z kobiet.
Dalej zaczęła się pyskówka. Śmierdzi! Nie śmierdzi! Ludzie przekrzykiwali się na zebraniu, aż sołtys musiał ich uspokajać. - Nagrzeję wam salę w sobotę, zaproszę i możecie się kłócić, ale bez nas. Bo takie zachowanie do niczego dobrego nie prowadzi - powiedział W. Sobczak.
Wciąż sprawdzają
Burmistrz Rosół rozumie, że sprawa jedynego zakładu we wsi, który daje pracę ponad 100 osobom wzbudza duże emocje. - To, czy się będzie o tym pisać, czy nie, mówić, czy nie, nie ma wpływu na pewne decyzje. Są one wynikiem kontraktu między wojewodą a niemieckim inwestorem. Umowa ta wygasa w 2006 roku. Zamieszanie może jedynie wpłynąć na atmosferę we wsi i w zakładzie - mówi burmistrz.
Przypomnijmy, że sprawą zajmuje się też szprotawska policja. Jak nam powiedziała Sylwia Woroniec, oficer prasowy z Żagania, policjanci prowadzą czynności wyjaśniające, które mają odpowiedzieć na pytanie - czy garbarnia zanieczyszcza glebę lub wodę.
Forum
Brak odpowiedzi na forum w tym temacie
Opcja odpowiadania na forum jest aktualnie niedostępna.