Lista ludzi, którzy nie płacą za mieszkania komunalne wciąż rośnie. Coraz więcej też osób trafia przed oblicze sądu, a później ma wątpliwą przyjemność spotkania z komornikiem.
Gdy Tadeusz Wiśniewski opowiada swoją historię co chwilę w jego oku kręci się łza. I nie ma wątpliwości, wszystko przez żonę. To ona narobiła długów, gdy on pracował za granicą. Teraz wyjechała i zostawiła jego i dwójkę dzieci bez dachu nad głową.
- Sąd wydał wyrok, komornik przeprowadził licytację i stało się - dodaje mężczyzna. I twierdzi, że nie dano mu żadnej szansy wyplątania się z matni. Nie rozumie także dlaczego nikt nie pytał go o zgodę.
Nie życzy sobie lokatorów
Mieszkanie kupili w latach 80., gdy tylko Szprotawę opuścili rosyjscy żołnierze, którzy wcześniej tutaj kwaterowali. Pewnego pięknego dnia, w środku zimy, przyszła ekipa remontowa wynajęta przez nowego właściciela i rozpoczęła prace. Wcześniej nowy właściciel dał mu do zrozumienia, że teraz on tutaj rządzi i nie życzy sobie żadnych lokatorów.
- Oczywiście wiedziałem, że mam długi, próbowałem zaradzić najgorszemu - dodaje Wiśniewski. - Ciężko pracuję, utrzymuję dzieci, trudno jest mi wysupłać jakiś wolny grosz.
Pierwsze podejście do sprzedaży nie zapowiadało najgorszego. Wprawdzie mieszkanie kupiła pewna kobieta, ale gdy zorientowała się, że nabywa je wraz z lokatorami zrezygnowała z transakcji. Kolejny właściciel był znacznie mniej wyrozumiały. Postanowił natychmiast przystąpić do remontu.
Aż wszedł komornik
Prezes administrującej komunalnymi mieszkaniami firmy Kazimierz Sutor przyznaje, że sytuacja jest trudna, ale niestety niewiele można już zrobić. Długi rosły przez lata, kolejne monity nie przyniosły efektu. Sąd podjął taką, a nie inną decyzję i w takiej sytuacji nie przysługuje lokal socjalny.
- Przekazaliśmy sprawę do sądu, komornik również postępował zgodnie z procedurą - dodaje Sutor. - Tak naprawdę w tym mieszkaniu rzadko ktoś mieszkał.
Lokali zadłużonych jest sporo, ale - jak zapewniają urzędnicy - gdy widać chociażby światełko w tunelu miasto idzie lokatorom na rękę rozkładając długi na 100 - 120 rat. Jednak tutaj nie było reakcji.
- Ludzie nie reagują na nasze wezwania, monity, a później jest płacz i zgrzytanie zębami - tłumaczy Sutor. - Tymczasem dziś wspólnoty mieszkaniowe są na własnym rozrachunku i trudno przekonywać jednych lokatorów, aby płacili za innych.
Wiśniewski był w magistracie. Tam powiedziano mu, aby lokalu zimą nie opuszczał. Wezwał też policję. Stróże porządku mieli powiedzieć, że musi mieszkanie opuścić, a teraz może skarżyć nowego właściciela o wyrzucenie go na bruk.
Forum
Brak odpowiedzi na forum w tym temacie
Opcja odpowiadania na forum jest aktualnie niedostępna.