Wieś jest w szoku. – To była bardzo wykształcona i porządna rodzina – wspomina pani Jola z pobliskiego sklepiku. – Jego mama w piątek była u mnie w sklepie, kupowała produkty na sałatkę. Cieszyła się, że syn przyjeżdża. Chciała mu przygotować ulubiony przysmak.
W piątek pan Zbigniew, dziadek chłopaka, pojechał po niego na dworzec PKS w Szprotawie. Dla rodziców i dziadków przyjazd Mikołaja ze studiów był wielkim świętem.
Ludzie we wsi wspominają, że pani Hanna miała tytuł magistra. Wraz z mężem prowadziła firmę przez internet. Ich syn był wybitnie zdolnym dzieckiem. – We wsi nie miał kolegów – opowiada babcia Mikołaja. – Bardzo dużo się uczył. Nie miał czasu na głupie zabawy.
Chłopak studiował mechatronikę na pierwszym roku Politechniki Wrocławskiej. Dopiero tam nawiązał prawdziwe przyjaźnie.
Dziadkowie nie wierzą
- Nie wiemy, co się stało denerwują się dziadkowie Mikołaja. Rano zobaczyliśmy policyjne samochody przed ich domem, który jest niedaleko naszego.
Pani Maria poszła zobaczyć, co się stało. – Powiedzieli mi, że syn i jego żona nie żyją. Nie mówili, że podejrzewają wnuka. Nie mogę uwierzyć, aby on mógł być winny.
Babcia przypuszcza, że to ktoś obcy włamał się do domu syna i zamordował śpiących. – Zarówno syn, jak i synowa byli wysocy i z mocnymi sylwetkami – podkreśla pani Maria. – To niemożliwe, żeby ktoś łatwo mógł im zrobić krzywdę. Z pewnością by się bronili.
Kobieta podkreśla, że również Mikołaj był wysoki i mocny, ale nie dałby rady rodzicom.
- Przez trzy lata jego rodzice prowadzili firmę w Nowej Soli, a wnuk mieszkał u mnie – wspomina babcia. – Zawsze miał bardzo mocny sen. Nie budził go telewizor, ani pukanie. Mógł nie usłyszeć włamania. A co można było ukraść z domu? Niewiele. Artur i Hanna nie trzymali pieniędzy, ani innych, cennych rzeczy.
Będzie badany
Wersji włamania zaprzecza Kazimierz Rubaszewski, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Zielonej Górze. – 19-latek przyznał się do popełnionego czynu – zaznacza prokurator. – Powiedział policjantom, że zabił rodziców, ponieważ nie akceptowali jego gejowskiego związku.
Pozbawił życia swoich rodziców zadając im wielokrotnie ciosy siekierą, a następnie zadzwonił po policję informując, o popełnionej przez siebie zbrodni. W chwili zatrzymania był trzeźwy.
W poniedziałek Mikołaj ma zostać przesłuchany w Prokuraturze Rejonowej w Żaganiu. Będzie również poddany badaniom psychiatrycznym.
Nie znali go we wsi
- On zawsze taki mrukliwy był – mówi pan Zbyszek, mieszkaniec wsi. – Taki jakiś inny. Potrafił przejść i nie powiedzieć dzień dobry. Jakby gardził zwykłymi mieszkańcami wsi. Ale jego mama była bardzo miła i grzeczna. Widać było, że taka wykształcona osoba, a nie wywyższała się i zawsze ludzi pozdrawiała.
Marek znał Mikołaja tylko z widzenia. – Nie zadawał się z chłopakami ze wsi – mówi młody człowiek. – Słyszałem, że ciągle się uczył. Może od tej nauki coś mu na mózg padło? – przypuszcza.
autor Małgorzata Trzcionkowska
źródło Gazeta Lubuska
Kobieta i mężczyzna mieli głowy rozpłatane siekierą. Do potwornego zabójstwa pod Szprotawą przyznał się ich syn
Załoga pogotowia, wezwana na miejsce zdarzenia do dziś nie może się otrząsnąć z szoku. Widok był makabryczny. Kobieta i mężczyzna mieli głowy wielokrotnie rozpłatane siekierą. Wokół było mnóstwo krwi.
- Ciała zostały przewiezione do nas, na sekcję zwłok - informuje Franciszek Misiopecki, likwidator szprotawskiego szpitala. - Wyglądały naprawdę wstrząsająco. Po dokonaniu zbrodni Mikołaj był spokojny.
Bo nie akceptowali jego związku
Sam powiadomił policję i opowiedział o tym, co zrobił. Wiedział też, że zostanie zabrany. Pod nogami miał spakowana torbę, która zabrał ze sobą do aresztu. Funkcjonariuszom powiedział, że zabił rodziców, bo nie chcieli zaakceptować jego odmienności seksualnej i gejowskiego związku.
Mały, skromny domek państwa B. w Borowinie jest opuszczony i zaplombowany przez policję. Na podwórku stoi miska dla psa, ale samego zwierzaka nie widać. Babcia Mikołaja, pani Maria wspomina, że rodzina syna miała pupila od niedawna. Był jeszcze młody i głupi, a po śmierci swoich właścicieli został zabrany przez znajomego.
Oprócz psiej miski na podwórzu widać prostokątny wykop z rurą pcv. - Chociaż rodzina mieszkała tu już od dłuższego czasu, to w posesji nie było wody - mówi jedni z sąsiadów rodziny B. - Chyba niezbyt dbali o dobra doczesne, bo domek odziedziczony po dziadku był stary i zaniedbany.
Sąsiedzi mówią, że rodzina B. wyznawała inną wiarę niż katolicyzm. Nie uczestniczyła w mszach świętych, ani też w innych wydarzeniach kościelnych, łączących wieś. Jednak mimo pewnej izolacji B. byli postrzegani jako ludzie mili i uprzejmi. Tacy, co to nigdy nikomu nie wadzą. A jak trzeba, to nawet pomogą. - On czasami trochę popijał - wspomina sąsiad. - Raz byłem w towarzystwie Artura na grillu. Jak się rozochocił, to zaczął snuć dysput filozoficzny na temat sensu życia i Woltera. Mówił bardzo ciekawie, ale okoliczności były trochę niestosowne.
Wybitnie uzdolniony
- Pani Hanna przez jakiś czas pracowała w urzędzie miasta - wspomina Monika Stępień, rzeczniczka szprotawskiego magistratu. Mogę powiedzieć, że była bardzo uprzejma. Jej mąż często przychodził po nią do pracy. Wszyscy wiedzieli, że mają bardzo uzdolnionego syna.
W szkołach Mikołaj był niezwykle bystry. - Był wybitnie uzdolnionym uczniem - wspomina Stefan Gołek, dyrektor Gimnazjum nr 1, do którego 4 lata temu uczęszczał Mikołaj. - Jednak był raczej samotnikiem. Nie utrzymywał bliższych kontaktów towarzyskich z innymi uczniami. Ale też nie odbiegał swoim zachowaniem od rówieśników.
Prowadził własne życie. Maturę zdał w Poznaniu i rozpoczął studia na pierwszym roku mechatroniki na Politechnice Wrocławskiej. Zaczął być w domu gościem.
- Wnuk był bardzo spokojnym chłopakiem - opowiada pani Maria, babcia Mikołaja. - Dużo się uczył i miał swój świat.
Do domu nie sprowadzał kolegów, ani koleżanek. Zresztą domek w Borowinie był bardzo skromny i raczej nie było się czym chwalić przed młodzieżą. Do Borowiny przyjeżdżał tylko na weekendy, a rodzina nie chwaliła się na zewnątrz, o czym rozmawia z synem.
Sekcja zwłok Hanny i Artura zakończyła się dzisiaj po 14.00. Po jej zakończeniu Mikołaj został ściągnięty z aresztu śledczego w Nowej Soli do Prokuratury Rejonowej w Żaganiu.
autor Małgorzata Trzcionkowska
Forum
Brak odpowiedzi na forum w tym temacie
Opcja odpowiadania na forum jest aktualnie niedostępna.