Gdy sąd nakazał dyrektorowi przyjęcie z powrotem pracowników szpitala, ten ich zatrudnił. Żeby po kilku godzinach znów zwolnić. Ewa Bugajna, sekretarka medyczna ze szprotawskiego szpitala, wypowiedzenie dostała po kilku godzinach pracy.
– Od kadrowej, bo dyrektor poszedł na urlop – mówi – powodem był brak kwalifikacji.
Teresa Stapurewicz po 19 latach pracy w administracji ma…za małe doświadczenie.
- Odmówiłem przyjęcia angażu, bo dyrektor zaproponował mi niższą pensję niż stażyście na tym samym oddziale – mówi Lesław Depta.
Pracownicy maja też żal do burmistrza, który obiecał im, że zwolnień w szpitalu nie będzie, ale nie zareagował na poczynania dyrektora. – Tych, którzy się sądzili przywróciłem do pracy. Są na trzymiesięcznym wypowiedzeniu, mówi dyrektor Migniewicz. – Warunki pracy w tym zakładzie różnią się od szpitala, w którym kiedyś pracowali. Pokrzywdzeni pracownicy mówią o mobbingu. O atmosferze zastraszania, podburzania załogi, napuszczania jednych na drugich. Anonim w tej sprawie trafił też do burmistrza.
- Nie chcę opowiadać się ani po stronie dyrektora, ani pracowników – mówi włodarz miasta Roman Rosół. – Sygnały, które do mnie docierają, są złe. Trzeba spotkać się i to przedyskutować.
Dyrektor Migniewicz podkreśla, że sytuacja się stabilizuje. 1 września wypłacił zaległe pensje związkowcom – ponad 100 tyś. złotych. – Kto chciał pracować, pracuje. Kto chciał wyciągnąć stąd jak najwięcej pieniędzy, jest niezadowolony. To sztucznie dmuchana sprawa, mówi.
Roman Rosół: Dyrektor jest arogancki. Miałem go za wytrawnego gracza, a w tej sprawie zachował się jak niedoświadczony menedżer. Dał ponieść się emocjom.
Edward Migniewicz: Nie mam sobie nic do zarzucenia. W szpitalu panują układy partnerskie. Każdy z pracowników Moz e do mnie przyjść w każdym czasie i w każdej sprawie.
Forum
Brak odpowiedzi na forum w tym temacie
Opcja odpowiadania na forum jest aktualnie niedostępna.