Rolnik spod Szprotawy może nie dostać 43 tys. zł dopłaty z powodu zepsutego komputera w Agencji Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa
Waldemar Sebastjańczyk nie rozumie, dlaczego ARIMR nie może mu wypłacić zaległej kwoty za uprawę ziemi. Pan Waldemar mieszka we wsi Długie niedaleko Szprotawy. Ziemie uprawia się w jego rodzinie od pokoleń.
- Chciałem dostać swoje pieniądze w ramach dopłaty, które mi się normalnie należą. Nie rozumiem, dlaczego Agencja tak zwleka - żali się rolnik. - Napisałem już kilka odwołań i skarg. Zasięgnąłem też porady prawnej, zaciągnąłem długi, a siać trzeba. Skąd wezmę potrzebne pieniądze? Nie poddam się łatwo - zapewnia.
W marcu ub. r. Waldemar Sebastjańczyk otrzymał decyzję szprotawskiego oddziału ARiMR o odmowie wypłacenia dopłaty do wykorzystywanych gruntów. Agencja argumentowała, że pole nie było uprawiane przez pana Waldemara, lecz przez jego sąsiada, któremu teraz prawnie to pole się należy.
- Pozwoliłem sąsiadowi obsiewać swoje pole na podstawie cesji. Pieniędzmi z plonów mieliśmy się później podzielić.A tymczasem on tego nie robił - mówi Sebastjańczyk. - Miałem kłopoty finansowe, musiałem wyjechać za granicę do pracy. W tym czasie sąsiad przywłaszczył sobie moje pole i przedstawił Agencji jako własne.
Po powrocie z Niemiec okazało się, że nie dość, że pieniędzy nie będzie, to jeszcze Sebastjańczyk musi zapłacić ponad 7 tys. zł grzywny za nieużytkowane pole. Tego już było za wiele.
- Przedstawiłem wszystkie wymagane papiery, żeby wyprostować sprawy. Okazało się, że rozwiązanie jest prawie niemożliwe - twierdzi. - Przez trzy miesiące otrzymywałem pismo tej samej treści, że "termin rozpatrzenia tych spraw został przesunięty do...". Tak było od końca lipca do końca września. Myślałem, że się wścieknę - wspomina.
Pan Waldemar wielokrotnie jeszcze osobiście odwiedzał szprotawski oddział ARiMR i pytał o zakończenie sprawy. Tłumaczono się tam... awarią systemu informatycznego.
- Trzy miesiące awarii komputera? Aż mi się nie chciało wierzyć - mówi Sebastjańczyk. - Czy to brak dobrej woli urzędników, czy złośliwy los, sam już nie wiem... Inni gospodarze już sobie pokupowali ciągniki, ciężki sprzęt. Wiele zdrowia mnie kosztuje cała ta sprawa - dodaje.
W końcu pan Waldemar skorzystał z pomocy radcy prawnego. Za jego radą skierował pismo do centrali Agencji w Warszawie. Ta zwróciła się z prośbą o wyjaśnienia do oddziału regionalnego w Zielonej Górze.
- Nasz system informatyczny nie był przygotowany, że jedną sprawę trzeba będzie wycofać z procedury. Dlatego to tak długo trwało - tłumaczy Stanisław Hałabura, p.o. dyrektor ARiMR w Zielonej Górze. - Dokładamy wszelkich starań, żeby pomyślnie zakończyć tę sprawę. Nie wierzę, żeby pracownik szprotawskiego wykazał się złą wolą. Skierowaliśmy już pismo do firmy HP, która instalowała system, z prośbą o dodatkowe wyjaśnienia, żeby w przyszłości nie doszło do podobnych zdarzeń. W poniedziałek pan Sebastjańczyk dostanie pismo informujące o przebiegu postępowania w jego sprawie.
- Uwierzę w dobrą wolę Agencji, jak znajdę 43 tys. zł na swoim rachunku. Tylko to się w tej chwili dla mnie liczy - uważa Sebastjańczyk. - Jeśli to się nie stanie, pozbieram pieniądze w rodzinie i założę sprawę w sądzie.
Ostatnio rolnik otrzymał pismo z zielonogórskiej Agencji, że zostało wszczęte postępowanie w sprawie niedopełnienia obowiązków przez pracownika szprotawskiego oddziału Agencji.
Forum
Brak odpowiedzi na forum w tym temacie
Opcja odpowiadania na forum jest aktualnie niedostępna.