Na grzyby, na ryby, na konie. Zobaczyć zamki, wieże lub mury obronne. Wypocząć w ciszy i spokoju. Czego więcej można pragnąć na wczasach? Porządnych kwater! A tych w powiecie żagańskim ze świecą szukać.
W powiecie, który słynie z bogatej historii i urokliwych okolic są na razie tylko trzy zarejestrowane gospodarstwa agroturystyczne. W Bobrowicach (gm. Szprotawa) zatrzymać się można u Mirosławy i Jerzego Stachurskich. W Krzywczycach (gm. Niegosławice) na konie zaprasza Roman Wierzchosławski. W Chichach (gm. Małomice) czekają na gości Grażyna i Zenon Brzezińscy. I to by było na tyle. Jeżeli chodzi o gospodarstwa agroturystyczne, które są zarejestrowane na stronach internetowych urzędu marszałkowskiego.
Trzeba mieć marzenia
Nie tak dawno w klubie pracy w Szprotawie było szkolenie z agroturystyki. Przyszło 12 osób. - Zainteresowanie nie jest duże, ale jest - cieszy się Zenona Piwtorak, liderka klubu pracy. - Mamy kilka osób, które są zdecydowane wejść w agroturystykę i ekologię.
Jedną z nich jest Małgorzata Chrupałła z Leszna Dolnego (gm. Szprotawa). Ma ogromne mieszkanie w budynku po byłej szkole, 26 arów podwórka i trzy hektary ziemi. - Moglibyśmy zrobić 10 dużych pokoi i dwa samodzielne mieszkania. Urządzić strych w drewnie, z kominkiem. Zasiać ekologiczne żyto dla 200 ekologicznych kurek. Urządzać konne przejażdżki. Zrobiłabym nawet swojską kiełbasę, upiekła bułeczki - marzy pani Małgorzata.
Jest tylko jeden problem - pieniądze. - Oboje z mężem nie pracujemy. Utrzymujemy się z ziemi. Wierzę jednak, że jeśli ktoś bardzo czegoś chce, to mu się uda - przekonuje pani Małgorzata.
W najbliższych dniach spodziewa się doradcy z ośrodka doradztwa rolniczego, który pomoże jej sporządzić biznesplan. Potem przedsiębiorcza kobieta będzie starać się o pożyczkę z banku.
Żandarm i premierzy
Dlaczego mimo takich walorów przyrodniczych z agroturystyką jest u nas kiepsko? - Ludzie się boją - mówi krótko J. Stachurski. - W końcu prowadząc takie gospodarstwo trzeba wpuścić do domu obce osoby. A z tym bywa różnie.
Stachurscy się nie bali, bo byli przyzwyczajeni. Gościli u siebie najróżniejsze osobistości na długo zanim założyli kwaterę dla turystów. To w ich leśniczówce w Bobrowicach przed zgiełkiem świata chowali się premierzy: Waldemar Pawlak i Jan Olszewski. Bywali zagraniczni myśliwi, a nawet pewien francuski żandarm. I z nim wiąże się anegdota. - W czasie kiedy był u nas ów żandarm, wypoczywali też turyści z Wrocławia. Tak dobrze się u nas czuli, że Francuz zapytał, czy my nie jesteśmy przypadkiem rodziną. Wtedy nie byliśmy. Dziś już prawie tak. Najlepszą reklamą jest to, że nasi goście do nas wracają - mówi J. Stachurski.
Jak safari
R. Wierzchosławski uważa, że agroturystykę trzeba mieć we krwi. W jego rodzinie od dziada pradziada obecne były konie. Połączył więc jazdy konne z agroturystyką. - Znam się na zwierzętach, mam uprawnienia instruktorskie, kocham to, co robię. Stąd pomysł - mówi pan Roman. Jego zdaniem dla zagranicznych gości Polska jest jak... safari. - Spotkałem kiedyś dwie młode Niemki, które przemierzały nasz kraj konno - opowiada mężczyzna. - U nich nie ma takich terenów, gdzie można by sobie pojeździć. U nas, i owszem, ale wciąż za mało je wykorzystujemy.
Z. Brzeziński z Chich dodaje jeszcze jedną ważną rzecz, którą powinna mieć osoba chętna na zajęcie się agroturystyką. - Musi lubić ludzi. Goście są różni. Jedni wracają do domu wieczorem i kładą się spać. Drudzy śpiewają do rana i jakoś trzeba to znieść - mówi pan Zenon.
Po dzika, rybę i grzyby
Czym kusić turystów jeśli się mieszka kilkaset kilometrów od morza i gór? Pan Zenon wabi na ryby, które łowić można na pobliskim Zalewie Małomickim, Bobrze i Kwisie. - W pokojach dla gości leżą też przewodniki po powiecie żagańskim i okolicach. Zwłaszcza Niemcy są zainteresowani naszą historią. Tu na wyciągnięcie ręki mają ruiny zamków, wieże, mury obronne - tłumaczy Z. Brzeziński.
Cechą charakterystyczną gospodarstwa pana Romana są konie. To do niego można przyjechać na jazdy indywidualne i kilkudniowe rajdy. Zjeżdżają się goście z całej Europy. - Turystom za darmo dajemy pole namiotowe, parking, miejsce na grilla, kąpielisko i sanitariaty. Opłacają tylko jazdy na koniach - zdradza R. Wierzchosławski.
Do pana Jerzego mogą z kolei pojechać amatorzy dziczyzny. Nikt tak jak on nie przyrządza dzika. Stachurscy dostali nawet za niego nagrodę podczas konkursu na produkt regionalny. Poza tym goście mogą na miejscu ususzyć grzyby.
Spokojny sen
Agroturystyka to sposób na wakacje za nieduże pieniądze. Jednej osobie wystarczy bowiem 30 zł na dobę. Jeśli ktoś chce, może sam sobie gotować. Wtedy koszty maleją. Włodarzom małych miast gospodarstwa agroturystyczne zapewniają spokojny sen. W końcu mają gdzie podesłać swoich gości, tak jak to robi burmistrz Małomic Czesław Korniak. A co dają właścicielom takich gospodarstw? - Gdybym miał się tylko z tego utrzymywać, byłoby ciężko. Ale jako że jest to moja dodatkowa działalność pozarolnicza, nie jest źle. Myślę nawet, żeby do dwóch gościnnych pokoi dodać jeszcze jeden - zdradza Z. Brzeziński.
Forum
Brak odpowiedzi na forum w tym temacie
Opcja odpowiadania na forum jest aktualnie niedostępna.
