Najpierw Wiesław Kolinka, prezes „Chrobrego”, wezwał na zebranie wspólnoty mieszkaniowej policję. Chciał, żeby wyrzucić za drzwi jedną z członkiń i jej pełnomocnika. Teraz boi się o swoją posadę. Burmistrz Roman Rosół najprawdopodobniej nie przedłuży z nim umowy.
Leder był pracownikiem zakładu gospodarki komunalnej i mieszkaniowej. Po tym, jak rok temu zakład przekształcono w spółkę „Chrobry”, stracił pracę. Do dziś sądzi się z prezesem Kolinką o nieprawne zwolnienie. Decyzję w tej sprawie wkrótce ma wydać sąd. Oprócz batalii w sądzie toczy się jeszcze jedna. Leder wytyka spółce nieudolne zarządzanie wspólnotami mieszkaniowymi. Sam jest współwłaścicielem wspólnoty przy ul. ¦wierczewskiego 11.
- To nie jest zemsta za zwolnienie mnie z pracy – zastrzega M. Leder.
Zaczęło się od pism. Pan Mariusz w punktach wytyka, co prezes Kolinka robi Źle i jak powinien robić, żeby było dobrze. Leder kończy kurs licencjonowanych zarządców wspólnotami, więc choć trochę zna się na prawie wspólnot.
- Spółka „Chrobry” nie zwołuje zebrań w ustawowo wyznaczonym terminie, w umowie z mieszkańcami wspólnot nie ma licencji zarządcy ani numeru jego ubezpieczenia, ponadto nie ma w niej zakresu praw i obowiązków oraz sposobu dochodzenia roszczeń w przypadku złego zarządzania – wylicza Leder.
W sumie na piśmie do prezesa Kolinki znalazły się 24 błędy wytknięte mu przez mieszkańca ul. ¦wierczewskiego. Korespondencję między spółką a Lederem mogli przeczytać członkowie prawie wszystkich wspólnot (jest ich 180), bo została ona wywieszona na tablicach ogłoszeniowych. Na początku kwietnia odbyło się też zebranie, które zwołał pan Mariusz.
- Spółka powinna zrobić to do końca pierwszego kwartału. Nie zrobiła, więc zwołałem swoje zebranie – tłumaczy szprotawianin.
Zeszło się na nie kilku mieszkańców, przedstawiciel gminy i spółki. Po kilku minutach wyszli, a spotkanie nie odbyło się.
Na kolejnym spotkaniu, zorganizowanym już przez spółkę „Chrobry”, rozpętała się istna burza. Pan Mariusz nie mógł wziąć w nim udziału, bo w tym czasie był umówiony z potencjalnym pracodawcą na rozmowę. Posłał żonę i swojego pełnomocnika Beatę Kępską, licencjonowanego zarządcę. Nie uznano jej pełnomocnictwa. Bożena Wójcik-Wojtkowiak, która prowadziła zebranie zażądała, żeby Kępska wyszła.
- Poprosiłam ją grzecznie, a ta pani mnie obraziła. Przy wszystkich podważyła moje kompetencje mówiąc, że nie powinnam prowadzić tego zebrania. Rozsiadła się wygodnie. Była pewna siebie i niegrzeczna – wspomina B. Wójcik-Wojtkowiak.
Zarządzono głosowanie. Członkowie wspólnot opowiedzieli się za tym, żeby B. Kępska opuściła salę.
- Nie chciała, więc wezwałem policję – mówi prezes Kolinka. – Ta pani pracuje w konkurencyjnej dla nas firmie. Na prawo i lewo rozdawała swoje wizytówki. Na spotkaniu chcieliśmy omawiać sprawy finansowe, prywatne zadłużenia. Nic dziwnego, że ludzie nie chcieli, by tego słuchała.
Obie panie zostały poproszone na korytarz. Tam doszło do przepychanek.
- Czułam się upokorzona – przyznaje żona pana Mariusza. – Jestem współwłaścicielem wspólnoty, płacę, mam prawo, by reprezentował mnie pełnomocnik.
- Pełnomocnik jest jak radca prawny – prostuje B. Kępska. – Byłam w zastępstwie pana Mariusza Ledera. Znam swoje prawa, a prezes Kolinka je zignorował.
Sprawa doszła do magistratu. Burmistrz Rosół zdziwił się zajściem.
- Spotkaniu niepotrzebnie towarzyszyły strach i popłoch – tłumaczy burmistrz. – Prezes nie powinien obawiać się spotkań z profesjonalistami. Wezwanie policji to niewłaściwy sposób eliminowania konkurentów z gry. Błędem było samo głosowanie. To już kolejna Źle załatwiona sprawa, która zaszkodzi spółce.
Małżeństwo Lederów i prezes Kolinka mówią o wojnie, która wybuchła między nimi na dobre.
- Będą ofiary, bo prezes przełożył konflikt osobisty na prace spółki – dodaje R. Rosół. – Teraz słusznie boi się o swoje stanowisko.
Forum
Brak odpowiedzi na forum w tym temacie
Opcja odpowiadania na forum jest aktualnie niedostępna.