Od kilku dni teoretycznie oddział szprotawskiego szpitala jest zawieszony. Jednak tylko teoretycznie.
Zdaniem Narodowego Funduszu Zdrowia nie może o tym być mowy. Nie zostały spełnione wymagane procedury.
Do dyrekcji szprotawskiego szpitala przyszło pismo z NFZ informujące, że decyzja o zawieszeniu działalności oddziału wewnętrznego została wydana z naruszeniem obowiązujących przepisów. Chodzi o to, że kierownictwo lecznicy było zobowiązane poinformować służby wojewody o podobnym zamiarze z trzydziestodniowym wyprzedzeniem. Tak się nie stało.
To było szokiem
Dyrektor szpitala rozkłada bezradnie ręce. Nie mógł podporządkować się temu przepisowi. To co się zdarzyło na oddziale nawet dla niego było szokiem. W końcu był to najsilniejszy oddział. Gdy 1 stycznia tego roku odszedł pierwszy z lekarzy z interny, rozpoczęto szukać kadrowego wsparcia, ale jeszcze nie było tragedii.
Pierwszego lutego wypowiedział umowę kolejny lekarz. Pozostało dwóch. Przedstawiciele szpitala - wstyd przyznać - stawali w kolejkach do internistów z innych miast i próbowali ich kaperować. Na przełomie kwietnia i maja ostatni, pracujący, obok pani ordynator na oddziale, lekarz poinformował, że musi zabrać się za robienie specjalizacji. Zwlekał, mówił o tym, że będzie wspomagał lecznicę. Aż 5 maja stwierdził, że jednak odchodzi.
- Tego samego dnia otrzymaliśmy informacje, że dwoje lekarzy z województwa mazowieckiego, którzy mieli u nas rozpocząć pracę, rozmyśliło się, otrzymali podwyżki w dotychczasowym miejscu pracy - mówi dyrektor Franciszek Misiopecki. - Radykalne podwyżki - zaznacza.
Czyli do tego dnia nie było zagrożenia. Nagle okazało się, że nadciąga katastrofa. Proszono o pomoc szpital nowosolski, który gotów był "wypożyczyć” dwoje lekarzy. Niestety nie mieli wymaganych kwalifikacji.
Pójdą na urlopy
Stąd po obradach społecznej rady szpitala, konsultacjach z burmistrzem, szpital działa pod auspicjami miasta, postanowiono zdecydować się na zawieszenie jego działalności. Oznacza to rezygnację z przyjmowania nowych pacjentów. Dwudziestu - dziś już tylko czterech - pacjentów pozostało na oddziale. Według szacunków ostatni pacjent opuści wewnętrzny jutro...
- Zrobiliśmy wszystko, co było możliwe - zapewniają w szpitalu. - Poinformowaliśmy wszystkie okoliczne lecznice, wojewodę, Narodowy Fundusz Zdrowia.
Skąd taka desperacja? Przed rokiem za wszelką cenę starano się ratować oddział intensywnej terapii. Na oiom-ie pozostała jedna lekarka. Prace ponad siły przypłaciła życiem...
Co dalej? Ordynator i średni personel medyczny zostaną skierowani na urlopy. Pracownicy techniczni przystąpią do generalnych porządków na oddziale. I wszyscy maja nadzieje, że 1 czerwca wszystko wróci do normy. Podobno są już upatrzeni lekarze...
Co ze złamaniem przepisów przez dyrektora? Grozi ma kara grzywny - wielokrotność poborów.
Forum
Brak odpowiedzi na forum w tym temacie
Opcja odpowiadania na forum jest aktualnie niedostępna.