W niedzielę na szprotawskim basenie doszło do wypadku. Młody człowiek ćwiczący salto uderzył głową o brzeg.
- Nie wyobrażam sobie wakacji w Szprotawie bez tej pływalni - przyznaje Kacper Kurysz. - Mieszkam przy ulicy Chrobrego to mam blisko. Przychodzę zawsze jak jest pogoda, nawet wtedy gdy nie jest zbyt ciepło.
Szprotawski obiekt, zbudowany w 1936 roku, należy do największych i najciekawszych w województwie. Wczoraj pławiły się tutaj setki ludzi. Wyróżnia się wieżą, z której można skakać do wody. Najodważniejsi zanim z pluskiem wpadną do basenu, w powietrzu wywijają różne figury.
- Umiem robić salto i uwielbiam to! - chwali się Piotr ¦liwański. - Dlaczego? Bo to fajne wrażenie, jakby się latało.
- To jest ekscytujące jak się leci - potwierdza Tadeusz Przybył. - Każde salto jest wyzwaniem. Skokom z wieży towarzyszy adrenalina, która bierze się ze strachu.
Czy chłopcy zdają sobie sprawę, że tego typu skoki są niebezpieczne?
- Pewnego razu widziałem jak jedna z dziewczyn uderzyła ręką o betonowy brzeg basenu - opowiada Tadek. - Została zepchnięta z wieży przez kolegę. Jak się okazało, połamaną rękę musieli składać lekarze.
Tadek i Piotrek przekonują, że na basenie nie ma miejsca na wygłupy. - Trzeba uważać - mówią krótko. Jednak praktyka wygląda inaczej. Ratownicy dość często obserwują niebezpieczne zachowania.
- Wiadomo, że tutaj nie obędzie się bez ekscesów - stwierdza Przemysław Lis, ratownik. - Interweniujemy natychmiast, gdy widzimy jak ludzie ganiają się, jeden drugiego wrzuca do wody czy wręcza spycha z brzegu.
Ratownicy z niepokojem obserwują tych, którzy ćwiczą salto. Niestety w niedzielę doszło do wypadku. - Chłopiec skakał z brzegu i o ten brzeg zahaczył głową. Opatrzyliśmy ranę i wezwaliśmy pogotowie, by delikwent został dokładnie zbadany - przestrzega Lis. - Chciał trenować salto, a skończył we szpitalu.
Regulamin pływalni, której głębokość przekracza cztery metry, nie zabrania skakać z wieży. Salto jest dozwolone. - Jak ktoś nie ma o tym zielonego pojęcia i próbuje wykonać skok to tak to się kończy - irytuje się ratownik. - Sam sobie naważył.
Najlepiej więc trenować z instruktorem. Na szprotawskiej pływalni pracuje dwóch ratowników i także oni mogą udzielić wskazówek. - W lipcu było ich trzech, jednak jeden nie przedłużył umowy na sierpień. Przy zmniejszonej obsadzie wydłużyliśmy godziny pracy - informuje Marian Hołodyk z zakładu gospodarki komunalnej.
Forum
Brak odpowiedzi na forum w tym temacie
Opcja odpowiadania na forum jest aktualnie niedostępna.