Siedmioro lekarzy szpitala złożyło wymówienia z datą 1 listopada. Jeśli odejdą, to małej lecznicy może grozić nawet zamknięcie. - Nasze wypowiedzenia to nie był wspólny akt protestu - zastrzega ordynator Wojciech Bobkiewicz.
- Jeśli się dogadamy z dyrekcją, to możemy wycofać wypowiedzenia - mówi Wojciech Bobkiewicz, szef oddziału dziecięcego
- Nie wyobrażamy sobie, żeby nasz szpital przestał istnieć. Od lat tutaj leczy się cała nasza rodzina. Zawsze byliśmy zadowoleni z opieki medycznej. A tu nagle takie problemy! - mówią Irena i Ryszard Jankowscy. O problemach z białym personelem w Szprotawie nic nie wie oddział Narodowego Funduszu Zdrowia w Zielonej Górze. - Szpital stanął do konkursu o kontrakt na lata 2011-13 - informuje jego rzeczniczka Sylwia Malcher-Nowak.
Nie ma jednak wątpliwości, że medycy planują odejście. - Nie widzę możliwości dalszej pracy w tym szpitalu - stwierdza chirurg Lechosław Lipowski, były lekarz naczelny w placówce miejskiej. Jego zdaniem spółka, która przejęła szpital, nie inwestuje w kadrę medyczną, zakup sprzętu i rozwój. - Gdyby nie nasze remonty, które przeprowadziliśmy jeszcze przed przejęciem budynku przez grupę Nowy Szpital, nie byłoby tu nic. Uważam, że spółka nastawiła się na zysk, a nie poprawę jego funkcjonowania - mówi Lipowski. Podkreśla on, że dyrekcja nie rozmawia z medykami, a "jeśli odejdziemy, szpital może przestać istnieć”.
Wraz Lipowskim odchodzą ordynatorzy interny i pediatrii. - Nasze wypowiedzenia to nie był jakiś wspólny akt protestu, bo każdy oddział ma swoje własne potrzeby i problemy. Jeśli się dogadamy z dyrekcją, to możemy wycofać wypowiedzenia - tłumaczy Wojciech Bobkiewicz, ordynator oddziału dziecięcego, który pracuje w szprotawskim szpitalu od 31 lat. Zaznacza, że jego oddział zawsze był "problemowy” i co jakiś czas była mowa o jego likwidacji. Gdyby do tego doszło, w szpitalu pozostałaby jedynie interna, chirurgia jednego dnia i zakład opiekuńczo-leczniczy, czyli usługi medyczne, prowadzone w bardzo ograniczonym zakresie.
Kłopoty placówki zaczęły się na początku roku. 1 stycznia szpital miejski miała przejąć grupa Nowy Szpital. Jednak nie przejęła, mimo iż lecznica została już wykreślona z rejestru podmiotów medycznych. Powodem miał być mniejszy kontrakt, który NFZ zaproponował spółce, oraz przegrany konkurs na prowadzenie pogotowia. Dopiero po nadzwyczajnej sesji rady miasta i ostrych negocjacjach w urzędzie miasta, spółka zgodnie z umową przejęła placówkę. W ciągu kilu miesięcy z liczącej 200 osób załogi została połowa.
Małgorzata Barańska, pełnomocnik dyrekcji w Nowym Szpitalu Szprotawa, wylicza, że w całej placówce jest 27 lekarzy. Przyznaje, że wypowiedzenia złożyła część medyków. - Jednak szpital pracuje bez zakłóceń. Prowadzimy indywidualne rozmowy z lekarzami. W listopadzie będziemy mieli nowe kierownictwo oddziału chirurgii, poszerzymy też usługi o zabiegi laparoskopowe - podkreśla. Dyrekcja jest przekonana, że po negocjacjach przynajmniej część lekarzy nie rzuci pracy, a na miejsce tych, którzy odejdą, znajdą się nowi.
- Dotarła do nas wiadomość, że w geście solidarności lekarze złożyli wypowiedzenia. Z informacji, które otrzymaliśmy wynika, że sytuacja została już opanowana - stwierdza Andrzej Skawiński, wiceprzewodniczący rady miasta. Na sesję, która odbędzie się 27 października, została zaproszona dyrekcja Nowego Szpitala. - Przekażemy radnym pełną informację - obiecuje pełnomocnik spółki.
Większość pacjentów szpitala nie słyszała o problemach placówki. - Czego chcą lekarze? Więcej pieniędzy? Przecież i tak zarabiają sporo - denerwuje się pani Danuta.
Forum
Brak odpowiedzi na forum w tym temacie
Opcja odpowiadania na forum jest aktualnie niedostępna.