Nie tylko władze miasta, ale i szprotawianie są już zmęczeni ofensywą wandali. Tutaj nie chodzi już ani o zniszczony ogon ryby na fontannie, ani o zieleń, czy ławki. To sprawa poczucia bezpieczeństwa.
W holu ratusza w Szprotawie, na tablicy ogłoszeń wiszą wielkie informacje. Jedna donosi o kolejnym utraceniu ogona zabytkowej rybie, który zdobi fontannę w rynku. To symbol miasta. Obok relacja z podpalenia drzewa, na którym znajdowało się ptasie gniazdo z pisklętami. Stało się to przed siedzibą miejskiej ... kultury.
Jak wylicza Andrzej Barylak z magistratu ogon na rybie był przyprawiany już trzy razy. Koszy na śmieci, ławek, latarni, drzewek już nikt nie liczy. Chyba, że zerknie się na listę miejskich wydatków.
- Gdybym dorwał jednego z drugim, to bym mu nogi..., wiecie z czego, powyrywał - komentuje szprotawianin Waldemar Gzel.
W oku kamery
Problem polega właśnie na "dorwaniu". Okazuje się, że system monitoringu w centrum miasta jest co najmniej niedoskonały. I to nie tylko dlatego, że składa się z niewystarczającej liczby kamer. Przede wszystkim dlatego, że podczas weekendów urządzenia są praktycznie niewykorzystywane - ratusz nie pracuje. Stąd radny Maciej Boryna zaproponował, by w takie dni obraz ze szprotawskich kamer podłączyć do siedziby szprotawskich policjantów.
- Poszedłbym jeszcze dalej - dodaje Boryna. - Może udałoby się nam zainstalować kamery, z których obraz byłby dostępny w internecie, online. To chyba najlepsza prewencja, gdyby wandale wiedzieli, że ich zachowanie obserwują nie tylko policjanci.
Co to za sprawa?
O dziwo nic przeciwko miejskiej inwigilacji nie mają nawet szprotawianie. Gdy instalowano pierwsze kamery sporo mówiono o lokalnej wersji Big Brothera i państwie policyjnym. Dziś wszyscy już przywykli.
- Nie robię nic złego, nie mam nic do ukrycia i dlaczego mam się bać kamer? - odpowiada pytaniem na pytanie Jadwiga Kozioł.
Nieco inaczej na "sprawę" patrzą młodzi mieszkańcy miasta. - Rodzice, szkoła ciągle człowieka kontrolują - uważa szesnastoletni Dawid. - Chciałoby się po prostu posiedzieć, a tu kamery. Znajdziemy sobie inne miejsca spotkań i ci, którzy nie mają co zrobić z rękami i tak swoje zrobią.
Młodzi ludzie natychmiast dodają, że natychmiast rozpracowują wszystkie kamery i wiedzą, które miejsca, nawet w centrum miasta, są w zasięgu kamery, a w których hulaj dusza, piekła nie ma. I jeszcze jedno. Dlaczego zawsze pod hasłem "wandale" rozumie się tylko tych najmłodszych?
- Każdy pomysł, który ma poprawić bezpieczeństwo i porządek jest dobry - dodaje Mirosław Stelmach.
autor Dariusz Chajewski
Forum
Brak odpowiedzi na forum w tym temacie
Opcja odpowiadania na forum jest aktualnie niedostępna.